Chrzest Pański – Mk 1, 7-11

 Niedziela Chrztu Pańskiego – Mk 1, 6b – 11

„…ujrzał niebo otwarte i Ducha

        

         Słyszę w tych kolędowych dniach dużo o tym, jak ciężkie jest życie i czasy trudne niezwykle…

A w świecie tym i czasie

cud Wcielenia Bożego Syna, cud Jego narodzin, cud gwiazdy nad Betlejem i cudowna wizyta Magów a wreszcie cudownie otwarte niebo i zstępujący Duch…

Cud spotkania drugiego, jedynego Człowieka, cud narodzin Twoich dzieci, cud Twojego szczęścia często niedocenianego, bo takie normalne…

Nasze trudne życie pełne jest cudów. Ale z nimi jest jak z owym szczęściem. Są. Zawsze były. Dlatego choć powinny światłem rozjaśniać nasze życie, jakoś są niewidoczne. I niewidoczne dla naszych ślepych oczu wbitych nieustannie w ziemię, jest „niebo otwarte” nad nami. Bo wszystko to, co opisałem powyżej i tysiąc różnych innych spraw, rzeczy, zdarzeń i ludzi w naszym życiu, to cudów mnogość i nieba otworzeń. Pan Bóg jest kochany z tym swoim upartym robieniem dla nas cudów i znoszeniem naszej ślepoty, ograniczenia i niewdzięczności. Denerwują i ranią nas odzywki niewdzięczne naszych dzieci, co to „na świat się nie prosiły”, ich obojętność i brak elementarnego „dziękuję” za to, co dla nich robimy. No to może niech nas nie denerwują, skoro my – Dzieci Boże – wcale lepsi nie jesteśmy. Może najpierw trzeba otworzyć szerzej oczy, odkleić wzrok od ziemi, rozejrzeć się troszkę i nie bać się spojrzeć w górę. Zobaczyć mnogość cudów w moim życiu i niebo nade mną nieustannie otwarte tak szeroko, że wstyd tego nie widzieć a już kompletnie bezwstydnym jest być tak bezwstydnie niewdzięcznym…

 

Ks. Marek Rudziński

87