4. Niedziela Adwentu – Łk 1, 39-45

IV Niedziela Adwentu – Łk 1, 39-45
„…Maryja wybrała się w drogę… . Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.”

Nasz dobry Bóg wydaje się być Bogiem bardzo towarzyskim. W końcu cud pierwszy dokonał się na weselu, nawróceń wiele podczas proszonych kolacji a pierwsza msza święta w historii świata podczas, pożegnalnej z apostołami, Ostatniej Wieczerzy. Tak w ogóle zaś to Pan Jezus wcześnie zaczął, bo ledwie zaistniał pod sercem Maryi jako Człowiek, już pobiegł wraz z Nią w odwiedziny do ciotki Elżbiety i Jana podskakującego radośnie w brzuchu mamy na dźwięk głosu wchodzącej Maryi.
A przed nami czas świątecznych wizyt, odwiedzin rodzinnych, bycia z najbliższymi…
To dziwny czas…
Czas spełnionych tęsknot, widzenia dawno Niewidzianych, obecności stale Nieobecnych, bycia ze sobą…
I czas tęsknot niespełnialnych, nieobecności ciężkich jak ołów i samotności, i opuszczenia, i pustelni w tłumie, i pustki palącej w sercu…
Ale w tym wszystkim jest On.
W tym dziwnym czasie przychodzi On.
I nawet jeśli trudno jest Ci w to uwierzyć, to pomyśl o tym, że przy tym stole obok mamy i taty, obok dawno niewidzianych dzieci, obok …
siedzi On i się uśmiecha i JEST…
W czterech ścianach pustych jak Twoje serce JEST.
I będzie zawsze, gdy zechcesz…
A w Nim są wszyscy, których nie ma.
W Nim i z Nim
jest też
u Ciebie i z Tobą
Ten Ktoś,
kogo nigdy już inaczej nie będzie…

Ks. Marek Rudziński

85