18. Niedziela Zwykła – J 6, 24-35

XVIII Niedziela Zwykła – J 6, 24-35

„…abyście uwierzyli w Tego, którego On posłał” /J 6,29/

Pisanie tych cotygodniowych tekstów ma na mnie dziwny wpływ. Zacząłem pisać i jakoś tak, całkiem wbrew mojej naturze, wzięło mnie na wspominanie własnej młodości. Przypomniały mi się nasze licealne fascynacje romantyczną i młodopolską poezją, odkrywanie Norwida z Niemenem w tle, dorastanie do tzw. muzyki poważnej a wszystko to pomiędzy pracą na roli, pomaganiem rodzicom i dzięki temu byciu z n i m i w pracy. Płomienne miłości weryfikowała w większości matura i narzeczeństwa nie trwały po 7 lat w porywach do 10. Nie wiem skąd wiedzieliśmy, że po ślubie zaczyna się wspólne życie i w s z y s t k o, a po święceniach trzeba służyć Panu Bogu i ludziom. Szkoła uczyła nas, że Pana Boga nie ma a idee Lenina są wiecznie żywe, ale wszyscy mieli świadomość, że to brednie, bo skutecznie tłumaczyli to rodzice i kościół a do zrozumienia dawali mądrzy pedagodzy, którzy nas w y c h o w y w a l i i w dodatku uczyli. Nie było komputerów niestety, ale książki były i myśmy je c z y t a l i. I nie było facebooka, ale byli wokół nas ludzie i my byliśmy z nimi. Krytyczne uwagi wychowawców o nas nie wywoływały u naszych rodziców odruchu wściekłej kwoki, nie rzucali się do gardeł ludziom zwracającym uwagę ich najdoskonalszym na świecie dzieciom i nie mieli chronicznego syndromu „małpiego rozumu” na nasz temat. Nasze młodzieńcze bunty też były, bo być musiały, ale byli obok nas Ludzie, których s ł u c h a l i ś m y, bo byli Mamą, Tatą, Księdzem albo Profesorem. I BYLI NIMI a nie naszymi psipsiułkami i kumplami. I Bóg był Bogiem dla nas, mimo buntów i naszych pomysłów przeróżnych na życie…
Tak mi się to wszystko przypomniało, gdy pomyślałem o wakacyjno – urlopowych spotkaniach i rozmowach z młodymi ludźmi w wieku 20-30 lat. Po tych rozmowach już wiem, że świat powstał wyłącznie dla MNIE i właściwie z MEGO powodu, bo JA jestem najważniejszy. Ludzie MI powinni dawać: pracę, pensję/dyrektorską/ i wszystko. JA wiem najlepiej. Modlitwa nic MI nie daje. Wierzę w takiego Boga, jaki MI odpowiada. JA, JA, JA…
No to ja modlę się, żeby „uwierzyli w Tego, którego On posłał”. I żeby zaczęli myśleć, zanim zaczną bardzo cierpieć.

Ks. Marek Rudziński

87